poniedziałek, 16 listopada 2015

"365 Pięknych Dni" - Rozdział II

Ciaossu, Kochani!
Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, jestem Chesshe, współautorka tego bloga.
Dzisiaj rusza nowy tydzień, a wraz z nim nowy rozdział "365 Pięknych Dni".
Miłego czytania!

◘ ◘ ◘

Dzień pierwszy

     Ścisnęłam mocniej Bonnie'ego, przyciskając twarz do szyby samochodu. Byłam smutna, że opuszczamy stary dom. Zwłaszcza teraz, kiedy znalazłam przyjaciela! W szkole nikt nie chciał się ze mną bawić, bo próbowałam im go pokazać, ale on nigdy mnie nie słuchał. Markus jest naprawdę dziwny. Ale tylko on się ze mną bawi, więc jest w porządku. Może jest nieśmiały? Wydaje mi się, że był trochę smutny, gdy powiedziałam, że wyjeżdżamy. Ale tylko trochę, bo powiedział, żebym się nie martwiła i że na pewno mnie znajdzie.
     W końcu ruszyliśmy. Dalej nie odrywałam oczu od szyby. Smutnym wzrokiem patrzyłam na oddalający się dom. Odważyłam się unieść rękę i pomachać Markusowi na pożegnanie. Odetchnęłam z ulgą, gdy okno w moim starym pokoju otworzyło się. Markus zawsze tak się ze mną żegnał, gdy szłam z mamą do przedszkola. W oczach zebrały mi się łezki, ale nie chciałam płakać. "Będę dzielna!", postanowiłam.
     Mama powiedziała, że będziemy jechać bardzo długo, dlatego mogę się przespać. Na początku nie chciałam się na to zgodzić, wolałam patrzeć na obraz za oknem, ale tata włączył radio i oczka same zaczęły mi się zamykać. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

* * *

...na, Sena!
     Powoli otworzyłam oczka i zaspanym wzrokiem popatrzyłam na mamusię, która chyba starała się mnie obudzić.
     — O co chodzi? — spytałam nieprzytomnie.
     — Już jesteśmy na miejscu.
Odpowiedziałam szerokim uśmiechem, następnie, nawet nie patrząc na mamę, odpięłam pasy i wyskoczyłam z auta. Tata chyba już był w środku, bo drzwi były otwarte. Wbiegłam do środka, ale nie zdążyłam zajść daleko. Zajęta oglądaniem ogromnego pokoju, wpadłam na kogoś.
     Zadarłam głowę do góry i przyjrzałam się osobie, którą staranowałam. Był to starszy pan, ubrany w niebieską bluzkę oraz kremowe spodnie na szelkach. Uśmiechał się do mnie serdecznie, co od razu skojarzyło mi się z dobrym dziadkiem, który zawsze ma dla swoich wnuków garść cukierków. Może jak się ładnie uśmiechnę, to też dostanę cukierki... 
     Zanim zdążyłam wcielić swój plan w życie na mojej głowie wylądowała duża, ciepła dłoń i potarmosiła mi włosy. Nadęłam policzki, niezadowolona, że mam teraz szopę na głowie, ale zaraz wyszczerzyłam ząbki w uroczym uśmiechu. W końcu cukierki same się nie zdobędą!
Ale to potem, teraz trzeba znaleźć sobie odpowiedni pokój. Usiadłam między mamą a tatą i, patrząc na mamusię, zapytałam:
     — Mamo, mogę zobaczyć swój pokój?
     — Jasne, biegnij któryś zająć  — powiedziała, a potem pocałowała mnie w czoło.
      Zarumieniłam się oburzona. Przecież mówiłam, żeby nie robiła tego przy obcych! Zaraz jednak się uśmiechnęłam, a w policzkach zrobiły mi się te okropne dołeczki. Nie lubię ich, bo przez nie ciocia zawsze mówi, że wyglądam słodko. Nie chcę wyglądać słodko, chcę zostać szpiegiem, o! Jeszcze wszyscy zobaczą, będę najlepszym szpiegiem w całej Europie! A wtedy nikt już nie ośmieli się powiedzieć, że wyglądam słodko, hahaha!
      Wbiegłam na górę po schodach, o mało się nie wywracając. Chciałam już wybrać sobie pokój. Przede mną był długi korytarz z aż sześcioma drzwiami. Otworzyłam pierwsze z lewej strony, ale było tam tylko dużo szafek, do połowy zapełnionych jakimiś starymi rzeczami. To samo zrobiłam z drzwiami po prawej, ale one kryły za sobą jedynie łazienkę. Lekko zniechęcona zamknęłam za sobą drewnianą dechę i postanowiłam, że otworzę pozostałe cztery, a potem będę się zastanawiać, który pokój wybiorę.
     Z radosnym okrzykiem zrobiłam tak, jak pomyślałam, po kolei przyglądając się każdemu z pokoi. Żadne z trzech pierwszych pomieszczeń nie przypadło mi do gustu. Zrezygnowana weszłam do ostatniego z pokoi i zatrzymałam się, zaciekawiona.
      Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, gdy przyglądałam się trochę starym meblom i ścianom w dziwne wzory. Nagle zrobiło mi się tak miło i ciepło na serduszku. Już wiedziałam, że to jest idealne miejsce dla mnie. Nie chciałam niczego zmieniać, miałam wrażenie, że jeśli bym to zrobiła, to zniszczyłabym ten przyjazny nastrój.
      Usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać, jak to teraz będzie. W całym tym zamieszaniu na śmierć zapomniałam o Markusie! Martwi się o mnie? Tęskni? Trudno stwierdzić, czasami kiedy myślę, że znam go i wiem co zrobi, on w jakiś sposób potrafi mnie zaskoczyć.
Ale teraz nic już nie było takie samo. Nie chciałam zostawać sama! Do tej pory zawsze był ze mną, a teraz miało go zabraknąć? Nie chcę!
      Pociągnęłam noskiem, za wszelką cenę starając się nie rozpłakać. Potarłam piąstkami oczy i lekko skuliłam się w sobie. Naglę usłyszałam nawoływanie mamy. Natychmiast poderwałam się z łóżka i odkrzyknęłam odpowiedź. Po chwili w drzwiach stanęła mama. Przez chwilę starała się mnie przekonać do zmiany wystroju, ale nie pozwoliłam na to. W tym pokoju zdecydowanie nie były potrzebne żadne zmiany.
      Widziałam, że mamusia trochę się zasmuciła moją decyzją, dlatego podeszłam do niej i wyciągnęłam ramiona, w niewypowiedzianej prośbie o podniesienie. Gdy już znalazłam się w jej ramionach, zostałam obdarowana buziakiem w policzek. Zaraz po tym mama zapytała czy pójdziemy po moje rzeczy. Chętnie się na to zgodziłam, w końcu będę mogła się rozpakować!
Poza tym lubiłam swoje ciuchy. Prawie wszystkie były czerwone albo niebieskie, dodatkowo miałam dużo spódniczek.
       Zeszłyśmy z mamą po schodach. Od razu usiadłam na takim ładnym, obrotowym stołku przy barze i zaczęłam machać nogami w powietrzu. Słuchałam jak rodzice rozmawiają z tym starszym panem od cukierków. Nie zrozumiałam za wiele, dlatego znudzona, wpatrywałam się w schodki naprzeciwko mnie. Zaraz, czy to jest? Tak!
       Już po chwili w moich łapkach była zielonkawa piłeczka. Widziałam podobne w telewizji, gdy razem z tatą oglądaliśmy sport. Nagle do głowy wpadł mi ciekawy pomysł. Wymamrotałam pod nosem, że idę do pokoju i zamyślona wbiegłam po schodach na górę. Jeśli mój plan wypali, nie będę musiała być więcej sama!
       Gdy znalazłam się już w moim nowym pokoju, weszłam na łóżko i zaczęłam obracać piłeczkę w dłoni. Myśl, Sena, myśl. Z jednej strony pomysł wydawał mi się naprawdę dobry, ale z drugiej... nie chciałam potem czuć rozczarowania. Ale jak to mówią, kto nie próbuje ten nie zyskuje!
Zamachnęłam się i z całej siły rzuciłam piłeczkę w stronę lustra. Wszystko działo się jak na filmie. W jednej chwili rozpędzona piłeczka leciała w stronę lustrzanej tafli, a w drugiej po prostu zniknęła.
Pisnęłam, szczęśliwa, że mój plan się powiódł. Zaraz jednak opanowałam się na tyle, aby z uśmiechem powiedzieć:
     — Markus! Wiedziałam, że przyjedziesz za nami!
      Tak, wiedziałam, że na mojego przyjaciela zawsze można liczyć. Teraz będzie tak, jak dawniej. Znowu będę słuchać opowieści Markusa o pradawnych mocach, wielkich mocarstwach, starych rodach, od lat skłóconych ze sobą. Cieszę się, że przynajmniej on nie uważa mnie za małe, niczego nie rozumiejące dziecko. To naprawdę pomaga. Czasami, kiedy rodziców nie było w domu, on przesuwał przedmioty albo rozwalał rodzicom łóżko. To były takie nasze małe psikusy.
       Moje myśli zostały przerwane przez głośny śmiech dziadka. Naprawdę miał mocny głos, skoro słychać go było aż tutaj. Do pokoju wszedł cukierkowy dziadziuś.
      — Z czego się pan śmiał? - zapytałam zaciekawiona.
      — Przyszedłem zobaczyć co tu robisz i czy niczego nie potrzebujesz. Poza tym, mama kazała ci iść spać. Sama jeszcze będzie robić na dole porządki. — powiedział, uśmiechając się przy tym życzliwie.
       — Ale z czego się pan śmiał?
       — Jak chcesz się dowiedzieć idź z mamą do łazienki, umyj się, przebierz w piżamkę i ci opowiem. Dobrze?
       — Ale mama przyjdzie mnie pocałować na dobranoc? — Zadałam chyba najgłupsze pytanie, jakie mogłam zadać, ale co ja poradzę, że bez tego nie zasnę!
       — Jasne. A teraz biegnij.
      Starszy pan ściągnął mnie z łóżka, a ja uśmiechnęłam się wesoło i wyszłam z pokoju. Naprawdę fajny ten dziadek. A gdyby tak jeszcze dawał cukierki...
Po krótkiej rozmowie z mamą nalałam wody do wanny i już po chwili siedziałam po szyję w cieplutkiej wodzie~! Uwielbiałam się kąpać.
       Po wyjściu z wanny wytarłam się puchowym ręcznikiem, ubrałam w moją ukochaną, żółtą piżamę i odkręciłam kurek w wannie. Przez chwilę patrzyłam na lejącą się wodę, wycierając przy tym włosy. Były już dosyć długie, sięgały mi za ramiona. Założyłam jeszcze szlafrok, żeby nie pomoczyć piżamy i spojrzałam w lustro. Moje zwykle brązowe włosy miały teraz nieco ciemniejszy odcień i całe się poskręcały. Westchnęłam ciężko, nigdy nie lubiłam ich rozczesywać, bo przez to, że same się kręcą bardziej mnie bolało. Kiedy będę starsza, to je sobie wyprostuję!
       Nabrałam pasty do zębów na szczoteczkę i zaczęłam szorować swoje kiełki. W końcu muszą być czyściutkie i pachnące. Nie pozwolę, aby śmierdziały jakbym połknęła szczura!
Wypłukałam usta i jeszcze raz spojrzałam w lustro, wszystko już gotowe, więc mogę iść spać. Powoli wyszłam z łazienki i poczłapałam do pokoju. Wdrapałam się do łóżka i zakopałam pod kołdrą, tak, że było widać tylko moje błękitne oczka. Dziadek już na mnie czekał, więc postanowiłam pomęczyć go i dowiedzieć się o co chodziło.
     — Opowiesz? Opowiesz? Dziadku, proszę! — Miałam nadzieję, że się nie obrazi za tego dziadka. Ale co ja poradzę, no! Cukierki trzeba jakoś zdobyć!
     — Od kiedy mówisz do mnie dziadku? — Dziadziuś był wyraźnie zdziwiony nowym przezwiskiem.
     — Nie mogę? Nigdy nie miałam dziadka. Pomyślałam, że mogę cię nazywać dziadkiem. Mogę?  
     — Tak, kochanie — powiedział czule. Dokładnie tak, jakbym była jego prawdziwą wnuczką.
     — To opowiesz? — zawołałam, już trochę zniecierpliwiona.
     — Nazwałaś go Markusem, prawda? — To pytanie wydało mi się nie na miejscu. To było przecież oczywiste!
     — Tak. To mój przyjaciel. Bałam się, że zostanie w tamtym domku, dlatego bardzo się zasmuciłam. Jest moim najlepszym przyjacielem!
     — Tylko, że to nie jest Markus, ale Charles. Jest czymś w rodzaju dobrego duszka tego domu. — Charles? Dobrym duszkiem? Jaki znowu Charles, ja się pytam?! Znaczy... miałam się zapytać, ale dziadek kontynuował. —  Jest tu bardzo długo i można powiedzieć, że chroni nas. Ale nie lubi, jak w jego pokoju się coś zmienia.
       Miałam chyba bardzo głupią minę, bo pan starszy poczochrał mnie po włosach. Znowu! A dopiero co je czesałam... Zresztą już trudno. Dziadek jeszcze coś mówił o tym, że ma nadzieję, że zaprzyjaźnię się z Charlesem. No nie wiem, mam już przyjaciela i nie jest nim żaden Charles! Chciałam mu to powiedzieć, ale bestialsko mi przerwano, bo dziadek mówił żebym pod żadnym pozorem nie zmieniała tego pokoju, ale ja przecież o tym wiem!
       Zamierzałam mu wyjaśnić, jak się tu czuję, ale słów mi zabrakło. Nie mogę tego określić, to się po prostu czuje.
      — Dobrze, idź już spać. Jest późno.
      — Dlaczego? Nie chcę spać! — Niestety, mimowolnie ziewnęłam.
      — Słońce, idź spać. Jutro oprowadzę cię po ogrodzie, dobrze?
      — No dobrze... — Wolałabym cukierki, ale niech będzie ogród.
      — Dobranoc.
      — Dobranoc, dziadku.
      Po tych słowach dostałam buziaka w czółko, po czym dziadziuś wyszedł na korytarz. Co oni wszyscy z tym całowaniem? Wtuliłam się bardziej w kołderkę, naprawdę mi się spodobała. Jest taka mięciutka...
      Zastanawiało mnie jednak dlaczego dziadek nazwał Markusa „Charlesem”. Przecież to jasne, że to musiał być Markus. No, bo kto inny? Ten cały Charles? Wolne żarty! Przecież mój przyjaciel obiecał, że przyjdzie, nie ma mowy żebym uwierzyła w jakiegoś tam Charlesa...

10 komentarzy:

  1. Elo, elo,
    trzy, dwa, zero!
    Czy coś...
    Eee...
    Cześć Chesshe. ^^

    Bonnie? Wyczuwam FNAFa :D
    Bonnie'go - Bonnie'ego.
    Powtórzenie jest.
    Odpowiedziałam szerokim uśmiechem(...) - akapit.
    Powtórzenie był/było.
    Był to starszy pan, ubrany w niebieską bluzkę oraz kremowe spodnie na szelkach. - o ile się nie mylę bez przecinka, nie dam sobie głowy uciąć.
    Nadęłam policzki, niezadowolona(...) - ta sama sprawa co powyżej.
    Ale to potem, teraz trzeba znaleźć sobie odpowiedni pokój. - akapit.
    Powtórzenie pokój.
    Powtórzenie drzwi/drzwiami/etc.
    Zamachnęłam się(...) - akapit.
    Pisnęłam(...) - akapit.
    Po krótkiej rozmowie z mamą(...) - akapit.
    Powtórzenie wanny/wannie.
    Odkręciłam kurek? Z tego co mi się wydaje, kurek jest tym czymś, co gdy się przekręci woda zacznie się lać, a nie zniknie. A może to tylko tak u mnie...
    Wypłukałam usta(...) - akapit.
    (...)to pytanie wydało mi się nie na miejscu. - to od dużej litery.
    miałam się zapytać(...) - od dużej litery.
    Powtórzenie czuję/czuje.
    (...)niestety, mimowolnie ziewnęłam. - niestety od dużej.
    (...)wolałabym cukierki, ale niech będzie ogród. - wolałabym od dużej.

    To tyle z błędów, mam nadzieję, że niczego nie pominęłam.
    Mam dość nieprzyjemne wrażenie, że opisujesz Sene dużo ponad jej wiek. Jest w przedszkolu, na miłość! Rozumiem, że może być bardziej rozwnięta intelektualnie czy emocjonalnie, ale bez przesady. Z sarkazmu i reakcji oceniłabym ją na PRZYNAJMNIEJ 10, jedynie niektóre zachowania są typowo dziecięce. Nie wiem czy miałaś taki zamiar, czy po prostu tak ci wyszło, ale według mnie mogłabyś chociaż trochę udziecinnić jej przemyślenia.
    Pomijając to zdziwiłam się na samym początku. Myślałam, że całość będzie z widoku Charlesa, a tu proszę! Zawsze będziecie pisać jako te same postacie?
    A propos fabuły nie mam jak się wypowiedzieć, bo działo się to samo, co mnie trochę znudziło. Nie każdemu chce się czytać to samo z dwóch punktów widzenia, wiadomo wtedy, że bardziej zaciekawi osoba, która pierwsza opisała te zdarzenia.

    Z mojej strony to tyle,
    pozdrawiam. x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciaossu, Sileth!
      Ano, FNAF jak najbardziej, imię mi się spodobało, ale za orzeszka pańskiego nie mogę ogarnąć odmiany. :D
      Okay, zniweluję za jednym zamachem wszystkie powtórzenia - Sena ma w tym opowiadaniu lat około 7 i powtórzenia uznałam za, niejako, konieczne. Poza tym, naprawdę trudno znaleźć niektóre synonimy.
      Ha! Twoja głowa jest już moja! Dwa razy, bo co do przecinków - jestem ich pewna w 100 %, a przynajmniej w tych dwóch miejscach.
      Dobra, kurek jest, hymm, specyficzną nazwą. Ale na swoje usprawiedliwienie powiem tylko - kurek również może być od kranu, czyli jest logicznie.
      Ahh, tu masz rację, "to pytanie (...)" zostało błędnie napisane, za chwilę poprawię, podobnie jak inne błędy w dialogach.
      Co do akapitów, moim zdaniem jest to indywidualna fanaberia autora, więc nie ma znaczenia gdzie one będą, ale jeśli znalazłaś jakieś zasady odnośnie akapitów, to chętnie się douczę. ^,^

      Cóż, początkowo miała to być dziewczynka na oko czteroletnia, max pięcioletnia, ponadto piszę pierwszy raz z perspektywy dziecka, co jest dużym utrapieniem, ponieważ, jak pewnie zauważyłaś nie raz, jestem osobą sarkastyczną i trudno mi się pohamować. :/
      Myślałam, aby wyjaśnić to jakimś nadprzeciętnym intelektem albo silnym rozwojem emocjonalnym, ale chyba postawię na oblanie zerówki. ^,^"
      Nie, no dobra, to było żałosne, postarzę ją troszkę (troszkę dużo) i będzie jak znalazł.

      Tak, postawiłyśmy na podwójną perspektywę, ale to opowiadanie jest jakby "na próbę", więc cudów nie ma się co spodziewać.
      Cóż, to że ci się nie podobało trochę smuci, ale w końcu nie można mieć wszystkiego. :P
      Powiem tak - potem jest trochę inaczej, akcja rozwija się szybciej, ponieważ z założenia miało to być "30 Pięknych Dni", więc stąd te przedłużenia.

      Czy zawsze? To zbiór opowiadań, a jak już chyba gdzieś wspomniałam, "365..." będzie naprawdę krótkie. Nie wiem czy mogę uchylić rąbka tajemnicy, ale razem z Leati pracujemy już nad czymś dłuższym (czyt. próbuję zagonić ją do pracy, doprawdy, ona ma miliony wymówek. O.o).
      Fabuła to w sumie taki zakręt, że ja sama się czasem gubię.
      Do jasnej gąsieniczki, jak ja się rozpisałam. Chyba powinnam przestać tyle paplać, bo jeszcze mi tu Sileth zdechnie z nudów!

      Na zakończenie - wspomniałaś kiedyś, że mój nick kojarzy ci się z serem... Otóż, wzięłam to od mojego ulubionego futrzaka - kota z Cheshire.

      Wzajemnie :3

      Usuń
    2. Co do odmiany, jeśli słyszysz w wymowie ostatnią literkę - odmieniasz po polsku, jeśli jest niema - piszesz wyraz bez zmian i dopiero po apostrofie dodajesz polską końcówkę.
      Problem z powtórzeniami jest taki, że jedynie w jej wypowiedziach mogłyby się pojawić. W narracji, chociaż dziecinnej, nie powinny. ;)
      Słoneczko, powiedziałam, że nie dam sobie głowy uciąć. :3 Nie byłam pewna tych przecinków, to tylko takie głupie wrażenie.
      Właśnie o taki kurek od kranu mi chodziło... To do odtykania wanny nazywało się chyba korek.
      A propos akapitów, mnie uczono, że po każdym naciśnięciu enter dajemy tabulator, ponieważ jest to nowy akapit, a każdy akapit piszemy po odstępie. Zasady jako takiej w Internetach nie znalazłam, ale przejrzałam kilka książek i nigdzie nie ma akapitów bez odstępów. :3 Dowiedziałam się natomiast, że ten odstęp nazywa się wcięcie akapitowe.
      Dobry pomysł z postarzeniem, dziewczynka sarkazmem i odzywkami strasznie wykracza poza swój wiek. To bywa wręcz dezorientujące.
      Nie to, że mi się nie podoba. Po prostu nie lubię czytać dwa razy tego samego, bo to takie bezcelowe. Dużo lepszy rozwiązaniem byłoby pisanie jednego wydarzenia Charlesem, a drugiego Seną. Zrobicie jak uważacie, ja tylko proponuję. ;)

      Ciekawie, nie spodziewałam się takiego pochodzenia tego nicku. ^^

      Usuń
    3. Powiedzmy, że rozumiem. Dziękuję bardzo. :)
      Cóż, nie będę się spierać.
      Szkoda, przydałoby mi się nowe poroże nad kominkiem. :P
      Oh, czy nie możesz zrozumieć, że ona chce zalać łazienkę?
      Ale ja tam nie naciskałam enterów, chodzi o to. Jakoś tak samo wyszło.
      Postaramy się na przyszłość.

      Jeszcze wiele razy uda mi się ciebie zaskoczyć, a przynajmniej mam taką nadzieję ^^

      PS. Nie słuchaj Leati, nieważne co ci o mnie nagada, po prostu jej nie wierz.

      Usuń
    4. Hi, Sileth!
      Jak ja uwielbiam gdy pisze się o mnie pod moją nieobecność (tak, to do ciebie Chesshe!). Poza tym Chesshe nie dodała (miała dwie szanse), że właśnie, tak jak napisałaś, będziemy później opisywać całkiem inne zdarzenia. Tyle ode mnie. (Chesshe, strzeż się!)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    5. A co ja jestem, Święty Turecki, że mam wszystko wiedzieć? (Tak, Leati, już po tobie.) Bo co? Zjesz mnie, tak samo jak Patryka?
      Uważaj, ja nie dam się tak łatwo zeżreć!

      Co do Sileth, wybacz, że musisz tego słuchać/czytać/niepotrzebne skreślić.

      Usuń
    6. Nic się nie stało, to nawet zabawne. 😂

      Usuń
  2. Dobra, mam odpowiedź na poprzednie pytanie odnośnie narracji :D Wybaczcie mi to, czytam i komentuję jednocześnie, na bieżąco ;)
    Powiem Wam, że pisanie w taki sposób jest trudny, bo trzeba bardzo dokładnie przekazać charakter i myśli osoby, z jej własnej, subiektywnej perspektywy.
    Pisarze często tutaj popełniają błędy tworząc wszystkich bohaterów według jednego wzoru, jednak u Was tego nie zauważyłam i mam nadzieję, że tak pozostanie :D
    W sumie, kwestia powielania schematów też została obalona, zaskoczyłyście mnie, ale w pozytywny sposób :)
    Dziewczynka jak dla mnie chyba zbyt dojrzała jak na swój wiek i używa bardzo mądrych słów w niektórych momentach, wydaje mi się, że zbyt mądrych, ale w sumie, to podchodzi już pod „czepianie się”, bo ludzie są różni, dzieci też. A bądź co bądź, zaskakiwać potrafią w każdym wieku ;)
    Mimo wszystko albo bym trochę pozmieniała tekst by w całości był bardziej podchodzący pod dziecięcy albo postarzała bohaterkę.
    „Po chwili w drzwiach stanęła mama. Przez chwilę starała się mnie przekonać do zmiany wystroju, ale nie pozwoliłam na to.” – poszukałabym synonimu, żeby nie było „po chwili” i „przez chwilę” obok siebie ;)
    https://www.google.pl/search?q=kurek&espv=2&biw=1366&bih=643&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwj9mqL7p6rJAhVBfHIKHQLlCr0Q_AUIBigB#tbm=isch&q=kurek+kran – to jest (są) kurek (kurki) :P mogła wyciągnąć korek, albo coś czym się zatyka wannę żeby woda nie uciekała… Ale jestem prawie pewna, że nie chodziło o kurek ;)
    I na koniec – przyznam się szczerze, że dialogi pomijałam, z tego względu, że już je wcześniej czytałam. Pisząc tekst z dwóch perspektyw róbcie to tak by nie powielać tych samych wypowiedzi, a na przykład raz pisać dialog, w drugiej wersji zastąpić go opisem :)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak jak już mówiłam (nie wiem czy czytałaś komentarze :) ) później skończymy z opisywaniem jednego zdarzenia z dwóch perspektyw. W taki sposób chciałyśmy podkreślić, że wydarzyło się coś ważnego. Poza tym - to nie mój post! Dlaczego ja odpisuję?! Chesshe, ułatwiłam ci trochę zadanie. :)

    Ja również serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń